Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli (NIK), konsumenci na rynku ubezpieczeniowym są niedostatecznie chronieni - informuje "Prawo.pl” ( z 28.11.2019 r.). Portal pisze, powołując się na raport NIK, iż nadal mają oni problemy z polisolokatami oraz z likwidacją szkód z ubezpieczeń odpowiedzialności cywilnej. Rozwiązać te sprawy pomóc może powołanie instytucji, która zapewniałaby całościową ochronę klientów – uważa Izba. Niezbędne są też zmiany w prawie, umożliwiające rozstrzyganie sporów z zakładami ubezpieczeń na etapie przedsądowym. W tym m. in. wprowadzenie niezależnego rzeczoznawcy przy likwidacji szkód komunikacyjnych - twierdzi "Prawo. pl". Ponadto, w opinii NIK, najważniejszym zadaniem jest też zwiększenie skuteczności funkcjonującego systemu. „A możliwości zmian i ulepszeń leżą w kompetencjach Ministra Finansów i Ministra Sprawiedliwości". Instytucje odpowiedzialne za ochronę konsumentów nie są skuteczne, m. in. z powodu braku współpracy „odpowiedniej do skali problemów, na jakie napotykają ubezpieczający się obywatele" oraz rozproszenia kompetencji. Niekorzystny jest też brak określenia roli poszczególnych instytucji, w tym podmiotu wiodącego w systemie ochrony klientów firm finansowych. W opinii kontrolerów NIK, współpraca pomiędzy Urzędem Komisji Nadzoru Finansowego (UKNF), Rzecznikiem Finansowym (RzF) i Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK)nie zawsze była najlepsza i było to "spowodowane także ograniczeniami w przekazywaniu informacji przez UKNF, wynikającymi z wymogu przestrzegania tajemnicy zawodowej".
Z raportu NIK wynika, iż nadal problemem jest kwestia tzw. polisolokat i „skrajnie niekorzystnych warunków, na jakich były one oferowane konsumentom”. I tak, zawarto łącznie ponad 5 mln umów długoterminowych na łączną kwotę ponad 56 mld zł. Jednak sprzedaż polisolokat, czyli polis na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym - komentuje "Prawo.pl" - wiązała się z „wątpliwym pod względem prawnym i etycznym” oferowaniem tych produktów przez ich sprzedawców. Kontrolerzy NIK stwierdzili, iż "występowały przypadki wprowadzania klientów w błąd lub oferowania produktów dla nich nieodpowiednich. Umowy polisolokat były skomplikowane, co powodowało trudności w ich zrozumieniu przez przeciętnego konsumenta. Dodatkowo postanowienia umów zawierały zapisy, w wyniku których klienci decydujący się na rezygnację z umowy w trakcie jej trwania tracili większość wpłaconych środków, gdyż pobierano wysokie opłaty likwidacyjne". Raport podkreśla, że działania skontrolowanych instytucji "ograniczyły ten proceder, ale tylko częściowo pomogły w rozwiązaniu problemów w umowach już zawartych" - pisze portal. Z opracowania NIK wynika także, że nadal problematyczne jest uzyskiwanie odszkodowań w związku z likwidacją szkód z ubezpieczeń odpowiedzialności cywilnej. Występują „nieprawidłowości polegające na zaniżaniu lub odmowie wypłaty odszkodowań, niekorzystnej lub opieszałej likwidacji szkód, nieudostępnianiu przez ubezpieczycieli akt szkodowych. Klientom często pozostawało dochodzenie swoich roszczeń w sądzie, jednak większość rezygnowała z tej drogi uzyskania odszkodowania" - donosi "Prawo.pl".
Raport NIK podkreśla, że w UOKiK nie zostały ustalone sformalizowane procedury monitorowania rynku ubezpieczeń. "UOKiK zwykle reagował i analizował sytuację dopiero po sygnałach docierających od niezadowolonych konsumentów lub innych podmiotów np. UKNF czy Rzecznika Finansowego. Takie podejście wiąże się z ryzykiem braku interwencji UOKiK w przypadku istotnych naruszeń interesów klientów zakładów ubezpieczeń”.
Kancelaria odszkodowawcza Votum lokuje się w sektorze bankowym
Grupa Votum zmienia strukturę swoich przychodów. Firma , która do niedawna funkcjonowała głównie jako kancelaria odszkodowawcza na rynku ubezpieczeniowym i czerpała zyski dzięki dochodzeniu roszczeń z tytułu szkód osobowych, otworzyła się na klientów z sektora bankowego - donosi "Puls Biznesu” (Nr z 29.11.2019 r.). Według dziennika, obecnie "przychodową żyłą złota" dla Votum jest obsługa kredytobiorców frankowych. Votum teraz więcej zarabia na "gałęzi bankowej niż ubezpieczeniowej" - pisze gazeta. Firma spodziewa się od klientów bankowych dużych przychodów. Bartłomiej Krupa, prezes Votum przyznaje w "PB", że przychody z „projektu bankowego” będą dominowały w wynikach grupy przez długi czas - wartość spraw przedprocesowych w zakresie umów bankowych wynosi już 457 mln zł, a procesowych 193 mln zł. Szef Votum spodziewa się także poprawy rentowności w pozostałych segmentach biznesowych. Albowiem w trzecim kwartale 2019 r. przychody firmy ze sprzedaży w segmencie dochodzenia roszczeń z tytułu szkód osobowych spadły o 18 proc. do 40,8 mln zł, w porównaniu z 49,9 mln zł w analogicznym kwartale 2018 r. Jednocześnie koszty bezpośrednie tej działalności spadły o 28 proc. - informuje dziennik. Natomiast dynamiczny wzrost przychodów Votum odnotowała w segmencie dochodzenia roszczeń z tytułu umów bankowych - 15,9 mln zł (wzrost o 1492 proc.), a koszty bezpośrednie projektu wzrosły o 605 proc. do 12,2 mln zł.
Nie zawsze dostaniemy odszkodowanie za zniszczenie auta
Czy kierowca będzie musiał samodzielnie zapłacić za szkody majątkowe spowodowane przez nieznanego sprawcę, który uszkodził jego auto np. na parkingu ? Okazuje się, że zgodnie z ustawą o ubezpieczeniach obowiązkowych Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny (UFG) bezwarunkowo wypłaci świadczenie za zniszczenie samochodu przez nieznanego kierowcę tylko wówczas, gdy zdarzeniu towarzyszyły poważne szkody osobowe, a więc nastąpiła śmierć uczestnika wypadku, naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia, trwający dłużej niż 14 dni - informuje "Bankier.pl” (z 23.11.2019 r.). Zdaniem Andrzeja Prajsnara, eksperta porównywarki ubezpieczeniowej Ubea.pl, „kształt obowiązujących przepisów na pewno nie jest korzystny dla osoby, której nieznany kierowca np. zarysował karoserię lub wgniótł błotnik". Prajsnar tłumaczy, iż "wydaje się, że poprzez wprowadzenie ograniczenia dotyczącego odpowiedzialności za szkody majątkowe ustawodawca chciał zwolnić UFG z obowiązku prowadzenia wielu postępowań likwidacyjnych dotyczących niewielkich uszkodzeń pojazdów” - pisze portal. Dlatego w sytuacji , gdy zaistniała tylko szkoda majątkowa, kierowcy pozostaje własna kieszeń lub polisa autocasco. Jednak najtańsze ubezpieczenia AC (tzw. mini AC) często zapewniają wypłatę odszkodowania tylko w razie całkowitego zniszczenia samochodu - ostrzega Paweł Kuczyński, prezes porównywarki ubezpieczeniowej Ubea.pl. Będą natomiast bezużyteczne, jeśli nieznany sprawca jedynie zarysuje auto na parkingu - podkreśla Kuczyński w "Bankier.pl". Ponadto, likwidacja szkody przy pomocy ubezpieczenia autocasco skutkuje utratą części zniżek za bezszkodową jazdę oraz wyższą składką AC, zaproponowaną przez ubezpieczyciela na kolejne 12 miesięcy (także i w innych towarzystwach). I z tego właśnie powodu, "kierowca powinien się zastanowić, czy samodzielna naprawa małych szkód nie będzie dla niego bardziej opłacalna. Inną kwestią jest franszyza integralna, która w przypadku AC często dotyczy szkód o wartości mniejszej niż 300-500 zł. Może się więc okazać, że naprawa danej szkody z AC będzie w ogóle niemożliwa” - podsumowuje w portalu Andrzej Prajsnar z porównywarki ubezpieczeniowej Ubea.pl.
Rozbieżność orzecznictwa w sprawach zadośćuczynienia za zerwane więzi rozwiąże uregulowanie przepisów prawa
Niedawna uchwała Sądu Najwyższego dotycząca zadośćuczynienia za zerwane więzi dla bliskich poszkodowanego, który doznał ciężkiego i trwałego uszczerbku na zdrowiu na skutek czynu niedozwolonego, skomplikowała dochodzenie wypłat od ubezpieczycieli - twierdzi "Rzeczpospolita” (Nr z 22.11.2019 r.). Albowiem od marca 2018 r. w wyniku uchwały SN (sygn. III CZP 60/17) wydawało się, że kwestia ta nie budzi już w doktrynie żadnych wątpliwości. SN stwierdził bowiem, iż zadośćuczynienie takie bliskim poszkodowanego się należy tylko "w razie poważnego i trwałego jego kalectwa, powodującego niezdolność do nawiązania relacji typowej dla więzi rodzinnej. SN podkreślił także, że w takim przypadku można mówić o "naruszeniu dobra osobistego w sposób uzasadniający domaganie się naprawienia wynikłej stąd krzywdy" - pisze gazeta . Jak zauważa dziennik, "ciężko poszkodowani mogą wymagać stałej opieki, co rodzi konieczność rezygnacji przez najbliższych członków rodziny z dotychczasowego zatrudnienia i trybu życia. Często pojawia się również deficyt bliskości i bezpieczeństwa, a życie rodziny koncentruje się na chorobie, co jest bardzo obciążające psychicznie. Pojawia się problem zadośćuczynień z tego tytułu". Sądy powszechne orzekały więc w podobnych sprawach zgodnie z uchwałą SN z 2018 r. W efekcie rodziny osób pozostających w stanie wegetatywnym, albo poważnie niepełnosprawnych, dzięki orzeczeniom sądowym mogły liczyć przynajmniej na finansową rekompensatę z powodu utraconych więzi. Jednak okazało się, iż ta linia orzecznicza - wydawałoby się, że ostatecznie - przestała być pewna. Jak donosi "Rz", Sąd Najwyższy (sygn. I NSNZP 2/19) uchwałą z 22 października 22019 r. dokonał bowiem "sporej rewolucji w tej kwestii". SN uznał, że "osobie bliskiej poszkodowanego, który na skutek czynu niedozwolonego doznał ciężkiego i trwałego rozstroju zdrowia, nie przysługuje zadośćuczynienie pieniężne". Według najnowszej uchwały SN - pisze gazeta - "więzi rodzinne nie mają charakteru dobra osobistego i nie podlegają ochronie środkami służącymi ochronie dóbr osobistych". W związku z tym - uznał SN - "naruszenie, a nawet zerwanie takich więzi nie rodzi żadnych roszczeń, które mogłyby znajdować oparcie w przepisach o dobrach osobistych".
Tymczasem w obrocie prawnym nadal funkcjonuje poprzednie orzeczenie SN z 2018 r., dające możliwość ubiegania się o zadośćuczynienie w takich przypadkach - podkreśla "Rz". Może to być kłopotliwe, gdyż w ewentualnym sporze każda ze stron może się powołać na korzystną dla niej uchwałę, a w konsekwencji dojść może do powstania istotnych rozbieżności w orzecznictwie - twierdzi w dzienniku radca prawny Anna Rubisz. A to powoduje także nierówność obywateli wobec prawa.
Rozwiązać problem może tylko szczegółowe uregulowanie przepisów prawa. Ministerstwo Sprawiedliwości rozważa obecnie nowelizację kodeksu cywilnego i wprowadzenie przepisów gwarantujących najbliższym członkom rodzin poszkodowanych prawo do ubiegania się o należne zadośćuczynienie.
Szkodowi kierowcy płacą mniej za OC
System wyceny komunikacyjnych polis OC zaskakuje. Jeżeli jeszcze w 2017 r. szkodowi kierowcy musieli liczyć się z wydatkiem za OC wyższym nawet o 80 proc. niż przeciętna cena, to obecnie właśnie tym kierowcom stawki spadły bardziej niż bezpiecznie jeżdżącym. "Wygląda więc na to, że ubezpieczyciele zaczynają walczyć ceną o każdego klienta" - pisze "PRNews.pl” (z 28.11.2019 r.). Według raportu multiagencji Punkta, w ciągu ostatnich 9 miesięcy szkodowi kierowcy zapłacili średnio 722 zł za polisę OC, a więc zaledwie o 53 zł więcej niż wynosi średnia cena tego ubezpieczenia dla ogółu kierowców (669 zł) - donosi portal. Zauważa, że kierowcy “wypadkowi” już na starcie są w trudnej sytuacji, ponieważ dla towarzystw ubezpieczeń historia szkodowości jest jednym z istotnych czynników przy wycenie ubezpieczeń komunikacyjnych.
"Co do zasady więc ten, kto spowodował przynajmniej jedną kolizję, zapłaci więcej za kolejne OC" - pisze "PRNews.pl". Jednak kierowcy bezszkodowi mają stawkę zaledwie o 3 proc. niższą od przeciętnej kwoty za OC – podkreśla portal. I tak, według danych własnych multiagencji Punkta (na podstawie rzeczywiście sprzedanych polis), kierowcy z jedną szkodą mają małe powody do zmartwień, to jednak im więcej szkód, tym różnica staje się jednak większa. Jeżeli stawka za OC w przypadku jednej szkody jest zaledwie o 1 proc. wyższa niż przeciętna (+25 zł), to już kierowcy z dwiema szkodami płacą o 11 proc. (+88 zł) więcej, z trzema o 25 proc. (+167 zł), a z czterema o 37 proc. (+246 zł). Z kolei zmotoryzowani mający na swoim koncie 5 szkód zapłacą za OC średnio 1021 zł, czyli o 252 zł więcej niż wynosi średnia cena tego ubezpieczenia - wylicza portal. Szkodowi kierowcy najwięcej za OC płacą w województwach: pomorskim (813 zł), dolnośląskim (800 zł) i mazowieckim (778 zł). Z kolei najniższe składki kierowców ze szkodami na koncie są w województwie podkarpackim (587 zł), świętokrzyskim (623 zł) i opolskim (628 zł). Istotne, że ciągu ostatnich 9 miesięcy szkodowym kierowcom spadały stawki OC od 3 do nawet 15 proc., podczas gdy bezszkodowym tylko o 1 proc. - komentuje "PRNews.pl".Największy spadek cen dotyczył kierowców z 4 szkodami. "Odwrotnie mieli tylko kierowcy po pięciu i więcej szkodach – im ceny wzrosły o jedną czwartą w porównaniu do początku roku”. W ciągu III kw. br. w woj. dolnośląskim cena OC spadła aż o 11 proc. w stosunku do I kw. br., zaś wzrost ceny OC zanotowano w woj. podkarpackim, gdzie szkodowi właściciele aut w III kw. płacą o 7 proc. więcej niż w I kw. br.
Administracja strony: EPC System - Outsorcing IT